„Każda trudność jest szansą. Szansą, aby się wewnętrznie rozwijać. Gdyż właśnie wewnętrzny rozwój jest celem istnienia na naszej planecie. Posuniesz się niewiele naprzód w tym rozwoju, leżąc na kanapie i jedząc pralinki podawane ci na srebrnej tacy. Kiedy jesteś chory i cierpisz, kiedy utraciwszy kogoś lub coś najcenniejszego, zaakceptujesz ból… nie jako karę czy przekleństwo, ale jako dar, dany ci w bardzo specjalnym celu, kiedy zamiast chować głowę w piasek, uczysz się cierpienia – wtedy posuwasz się naprzód”.
Czy nadawanie cierpieniu jakiegoś wyższego celu ma sens?
Elisabeth Kübler-Ross uważana jest za jedną z założycielek nowoczesnej opieki hospicyjnej (i chwała jej za to). Jeżeli chodzi o książkę „Życiodajna śmierć”, to jednak rozmija się ona dość mocno z moimi poglądami. Dopóki nie weszliśmy na tematy metafizyczne, OOBE i życie po śmierci – byłam w stanie wyciągnąć z książki coś dla siebie. Gdy autorka wędrowała w rejony wiary i duchowości, zupełnie nie mogłam złapać połączenia. Widocznie nie jestem wystarczająco „uduchowiona”.
Książka stanowi zbiór wykładów Kübler-Ross, przez co zawiera sporo powtórzeń, co mnie osobiście dość mocno irytowało podczas czytania.