Greccy i Rzymscy herosi łączcie się!
Annabeth wraz z szóstką półbogów z Obozu Herosów i Obozu Jupiter oraz zwariowanym satyrem z kijem bejsbolowym wyrusza do Rzymu. Ich wspólnym celem jest zamknięcie Wrót Śmierci. Dziewczyna ma jednak jeszcze jedno zadanie – musi odbyć samotną wędrówkę za Znakiem Ateny i wykonać misję przydzieloną jej przez matkę. Jednak (jak to w życiu herosów) czeka na nich cała plejada niebezpieczeństw.
Ponownie Rick Riordan wręczył swoim czytelnikom dobrą książkę. Przy jej czytaniu nie można narzekać na nudę. Powieść przesiąknięta jest dynamiką. Akcja goni akcję, a napięcie wciąż rośnie! Do tego na statku panuje gęsta atmosfera. Ale kto by się dziwił - przebywa nam nim siódemka silnych herosów, a ich charaktery tworzą razem niespotykaną mieszankę wybuchową. Relacje między bohaterami zaczynają się komplikować. Sama wręcz wyczekiwałam na stracie między Percym i Jasonem. Dostarczyło ono naprawdę dużo emocji! Wiele wrażeń dostarczają też inne wydarzenia. Oj, w tej książce to się dużo działo!
W tej części już mniej przeszkadzała mi narracja trzecioosobowa. Nie było już tak dużego dystansu między czytelnikiem, a bohaterami. Może to przez to, że miałam okazje ich poznać, polubić ich w trakcie czytania poprzednich tomów? W „Znaku Ateny” czułam też ponownie tę lekkość pióra Ricka Riordana. Czytało się szybciej i przyjemniej. No i humor bardziej trafiał do czytelnika, wywoływał jeszcze większy uśmiech na twarzy.
I na koniec coś, co w „Znaku Ateny” uwielbiam najbardziej. Zakończenie. Zaskakujące, wstrząsające zakończenie. Jest po prostu genialne! Podsyciło mój apetyt na tę serię, że od razu po skończeniu czytania rzuciłam się na dwa kolejne tomy.
Książkę oceniam bardzo wysoko, jednak nie polecam zaczynać przygody ze światem stworzonym przez Ricka Riordana od niej, ponieważ można się łatwo pogubić w wydarzeniach i postaciach.