Kolejna z rzędu fantastyczna lektura pana Londona. Brutalna, iście pogrążająca w żałobie alegoria za straconym dziewictwem psiej natury. Trafiamy na Alaskę, gdzie panują mroźne chłody, ciężkie wyprawy zaprzęgowe. Bucky, nasz dzielny żołnierz na czterech łapach przechodzi z rąk do rąk przewożąc załadunki, między innymi listy pocztowe. Śledzimy losy z psiej perspektywy - nurzając się w kłębach śniegu, przecinając lasy, strumyki czy przełęcze. Widzimy, jak ze zwierzyny domowej przeobraża się w dzikiego zwierza na kształt wilka, który z posłusznego południowca tworzy się przywódca dzikiej, ostrej północy. Przede wszystkim imponuje język, który sprawia, że odczuwamy groźne temperatury, niebezpieczne szlaki oraz ciężar sań. Jak na powieść, która przeznaczona jest dla dzieci - została przepełniona okrucieństwem natury, twardych, ostrych starć w rywalizacji psów zaprzęgowych.
Opowieść możemy traktować na kilku poziomach: jako wyraz szczerego oddania i lojalności wobec ludzkiej twarzy, ponieważ Bucky nieustannie towarzyszy losom mieszkańców planety. Jako odwieczny pociąg za wzrastaniem, i stawaniem się lepszym myśliwym - z czasem Bucky zacznie być drapieżcą, którego nie obowiązują sztywne zasady moralne wpojone przez kulturę oraz cywilizację. Ale powód, dlaczego warto znać ,,Zew krwi'' jest prozaiczny. To przepiękna, poruszająca wiara w przetrwanie w najtwardszych warunkach, gdzie bicz nie zmusi do rozkazów, a wrogowie poniosą karę za wyrządzone krzywdy. Imponuje ilość scen, które dosłownie rozebrały mnie, jak dziecko (nie będę ukrywał - płakałem podczas lektury ze dwa, trzy razy). Przygnębiające wydarzenia mnożą się w niespotykanym tempie, a jednocześnie wzmacnia więź człowieka ze zwierzęciem. Życie Bucky'ego to pasmo udręki i przechodzenia z rąk do rąk - mimo to, staje się żywą legendą, wielkim wojownikiem, który pomimo upokorzeń i cierpienia - tkwi przy boku dwunożnych gigantów.