Siostra Zachariewa jak łasica smyrgnęła mi pod nogami, przeskoczyła przez ciało, przyklękła i ujęła w dłonie jasną głowę. - Nie dotykaj! - uprzedziłem machinalnie z rutyną kryminologa. - Ale ona żyje! - dziewczyna odwróciła ku mnie swą drobną twarz. Tak, ona tyle się napatrzyła na umierających i zmarłych, że jej oko jest na pewno bardziej doświadczone od mojego.