Wojciech Chmielarz to jeden z moich ulubionych polskich pisarzy kryminałów. Choć pisząc w tym przypadku kryminał muszę mieć z tyłu głowy podpowiedź – ale nie tylko. Bo Chmielarz to coś więcej, a raczej znacznie więcej. To książki bardziej zaangażowane, dotykające człowieka i jego problemów rodzinnych, problemów w ogóle. Pan Wojtek to świetny obserwator codziennego życia, który potrafi nam to życie „sprzedać” na kartach swoich książek.
Lektura ”Zbędnych” zabiera nas w Karkonosze jesienią, a dokładnie do Kowar. To tam pracuje, na polu namiotowym pracuje Jan, jedne z bohaterów powieści. Jan ma problem alkoholowy i po spożyciu wsiada za kierownicę. Traf chce, że dochodzi do wypadku, w którym ginie kobieta. Tak zaczyna się ten kryminał – mroczniejszy od wcześniejszych w dorobku Chmielarza.
Na pewno chcielibyście wiedzieć, co wydarzy się po wypadku. Co zrobi Jan? Niestety, ja nie zdradzę, więc najlepiej będzie, jak sami się przekonacie. Ale wątek Jana to tylko jedna z historii poruszonych w „Zbędnych” – bo to jest powieść wielowątkowa, które (wątki) zgrabnie łączą się finalnie. A naprawdę jest w czym wybierać, bo wspomnianych wątków i postaci jest całkiem sporo. Oprócz nieszczęśnika z problemem alkoholowym mamy jeszcze: aspirantkę Marię Szulej, która poszukuje zaginionej Karolinę; nimbem tajemnicy owiani są właściciele pensjonatu Alina i Mirek oraz ich syn; niemniej tajemnicza jest pensjonariuszka tegoż pensjonatu, która pojawia się i znika. Jest też pewien Belg mieszkający w kamperze na polu namiotowym, który mimo niezbyt ciekawych warunków pogodowych nie opuszcza naszego kraju.
Chmielarz serwuje nam mroczne strony ludzkiej psychiki. Wspaniale gra na emocjach. Rewelacyjnie rozwija postaci, pokazując nam kawałek po kawałku, jak odkrywanie puzzli ich charaktery ze słabościami i niedoskonałościami.
Według mnie to jedna z lepszych powieści Pana Wojciecha. Jestem w pełnym zachwycie. W tej książce, którą jak zwykle ciężko sklasyfikować znajduje się wszystko żeby zadowolić czytelnika, a na pewno wielbicieli twórczości autora „Żmijowiska”. Już ono było dość mroczne i bardzo klimatyczne. Przy „Żmijowisku” jednak „Zbędni” wypadają zdecydowanie mroczniej. Na ile jest to sprawą panującej aury, a na ile niebywałego talentu Wojciechu Chmielarza oceńcie sami.