Losy rodzin często są poplątane i nie zawsze da się naprawić to, co dawno temu zostało zepsute, nawet jak jedna ze stron bardzo tego chce, dlatego warto pielęgnować te relacje, które się ma i być wobec sobie szczerym, dzięki temu nawet jak popełnimy błąd, zostanie nam on wybaczony.
Jolanta, która aktualnie jest szczęśliwą kobietą ma za sobą trudną przeszłość, to ona sprawiła, że bezpowrotnie, dawno temu straciła kontakt z córką, która jest już dorosła. Pewnego dnia kobieta dostaje zaproszenie na ślub własnej córki, ale w głębi serca wie, że Ola jej tam nie chce, dlatego też postanawia, że się tam nie zjawi.
Książka to przeplatana historia z teraźniejszości i przeszłości Jolanty i kilka rozdziałów z życia jej córki Oli. Moim zdaniem historia jest za bardzo pogmatwana, jednocześnie ta sama historia napisana jest w pamiętniku kobiety oraz jest przez nią opowiadana, więc czytamy dwa razy to samo. Też bardzo długo czytelnik nie wie, dlaczego w ogóle konflikt między kobietami powstał, a jak już się dowiaduję, to jest trochę rozczarowany, bo może i powód był, ale jednak miłość córki do matki potrafi dużo wybaczyć.
Historia jak dla mnie wydała się trochę flegmatyczna, momentami nawet się nudziłam, akcja toczy się cały czas wokół jednego punktu, nie posuwając się w ogóle do przodu. Całość wpędza czytelnika w smutny, a nawet depresyjny nastrój, przez co wspominamy książkę raczej źle i nie chcemy do niej wracać.
Zakończenie jest odrealnione ni z tego, ni z owego kilka lat później przedstawiona jest krótka rozmowa matki i córki bez wcześniejszego wspomnienia o ich relacji, moim zdaniem można było to skończyć inaczej. Zakończenie to bardzo ważna część książki, to ono zmienia nam często postrzeganie całej historii, więc warto je dobrze dopracować i zrobić tak, żeby naprawdę poruszyło czytelnika.
Może i pomysł na książkę był fajny, ale zdecydowanie nie został wykorzystany jej potencjał, trudne relacje i depresja poporodowa to fajny temat na książkę, ale musi być on dobrze opisany.