Wkraczanie do fikcyjnego świata Simona Becketta jest dla mnie niczym odwiedzanie starego, dobrego kumpla. A z doktorem Davidem Hunterem nie „widziałam” się już długo, dlatego też miałam ogromny apetyt na „Zapach śmierci”. Czy szóste spotkanie z tym wybitnym i skromnym antropologiem można zaliczyć do udanych?
Przekraczamy mroczne mury opustoszałego szpitala Świętego Judy. Na strychu ruiny odnaleziono zmumifikowane zwłoki młodej ciężarnej kobiety.
Gdy nagle zapada się podłoga strychu, szpital odkrywa swoją kolejną trupią tajemnicę. Oczom policjantom ukazuje się ukryta sala zastawiona łóżkami, na których wciąż ktoś leży…
Intrygują mnie stare, niezamieszkane budynki, zatem umiejscowienie większości akcji w starym wiktoriańskim szpitalu przypadło mi do gustu. Jest ponuro i smętnie, wyobraźnia podczas czytania działa na najwyższych obrotach. Mroczny budynek może skrywać jeszcze niejedną tajemnicę. Te puste, niszczejące ściany były świadkami okrutnych wydarzeń. Czy dzięki doktorowi Hunterowi dowiemy się co stało się znalezionym ofiarą?
Śledztwo zaczyna się od nieszczęścia, które niestety będzie towarzyszyć policjantom aż do samego końca. Nikt nie spodziewał się, że dochodzenie prowadzone w starym szpitalu może okazać się niebezpieczne.
Mogę Was zapewnić, że powieść kilka razy Was zaskoczy :)
Warsztat pisarski Simona Becketta charakteryzuje się dbałością o kreację postaci. Poznajemy ich podejście do świata, osobowość a przede wszystkim szczegółowe uzasadnienie działania. Oczywiście najbardziej dopracowanym bohaterem jest nasz narrator. Niezmienny, wciąż tak samo sarkastyczny i krytyczny w stosunku do siebie jak w pierwszym tomie. Uwielbiam tę postać za to, że nie jest wyidealizowany. Nie odnosi samych sukcesów, w jego życiu nie zawsze jest kolorowo. Zmaga się z demonami przeszłości, które na szczęście go nie pokonały. Jego narracja jest inteligentna, rzeczowa i analityczna. Bawiłam się świetnie w towarzystwie pana Davida ;)
Mroczna atmosfera, różnorodność postaci, rzetelny opis śledztwa. Zwroty akcji spowodowały, że kilka razy przeklęłam na głos, takie wielkie wrażenie na mnie wywarły.
Jeśli nie znacie jeszcze serii z doktorem Hunterem, warto to zmienić! Wielka szkoda, że na kolejną część trzeba będzie poczekać, ale dla takich emocji warto :)