"Przeszłość jest niczym pokój, uświadamiasz sobie, że z niego wyszedłeś dopiero wowczas kiedy słyszysz trzask zamykanych za plecami drzwi"
Była to dla mnie wielowątkowa, wielosmakowa, przednia uczta czytelnicza. Goddard zawsze oferuje mi poważne sprawy, nieśmiertelne "Być albo nie być" w tle zdawałoby się zwyczajnych, choć czasem sensacyjnych, czy nawet kryminalnych zdarzeń. Tym razem chodzi o chciwość oraz źle pojęte poczucie własności i sprawiedliwości. A w tym wszystkim niewinna chłopięca przyjaźń, zniszczona brutalnie przez knowania dorosłych. Czy uda im się ją odbudować? Czy dorośli już mężczyźni będą tego chcieli? Czy zdążą? I jak poradzą sobie z całym tym majdanem, o który się wcale nie prosili?
Robert Goddard jest dla mnie przedstawicielem tego co ja nazywam "starym dobrym pisaniem". Jego książki są bardzo dobre, niespieszne, dokładne i ciekawe. Po przeczytaniu jego opowieści nigdy nie mam poczucia niejasności, nieścisłości, czy pytań w rodzaju skąd to, czy tamto się wzięło. Nie wyciąga rozwiązań sytuacji z kapelusza i nie epatuje dziwnymi zbiegami okoliczności. Wszystko u niego jest skrupulatnie pokazane i wytłumaczone. Kto, gdzie, po co i dlaczego. Bardzo sobie cenię jego pisanie i cieszę się, że w zalewie "twórczości" wątpliwej jakości, perełki tego pisarza jeszcze są do dostania i przeczytania.