zdecydowanie najsłabsza część całego cyklu. Drowy zaczynają przypominać elfy z powierzchni - tańczą, grają na lirach, śpiewają, zakochują się, wszyscy są wobec siebie tak uprzejmi, że jest to aż mdłe ... Niemal każdy bohater zmienia się nie do poznania - najbardziej żałosny jest chyba jednak Jeggred, nieokiełznany i ciągle żądny krwi draegloth z poprzednich tomów cyklu zaczyna przypominać zachowaniem raczej Zgredka z książek Rowling albo może jakiegoś pieska pokojowego. Ma zwyczaj przesiadywać na ziemi i wyglądać zza nóg swej pani... Mam nadzieję, że kolejne tomy będą choć trochę lepsze