"Wróżąc z fusów" Marceliny Szumer-Brysz to jest - w moim odbiorze - taka książka, którą się bierze do ręki, niekoniecznie wiadomo czemu (znów - w moim przypadku), może okładka zainteresowała, albo stoi na półce już tak długo, że to wręcz nie wypada, więc wreszcie się za nią zabiorę, czy też jest pierwszą rzeczą, która wpada w ręce w bibliotece, lub z jakiegokolwiek innego powodu, otwiera się ją z myślą "Tylko rzucę okiem na pierwszą stronę i zobaczę, czy warto", a chwilę potem jest godzinę później, zaś człowiek jest na stronie 120-tej i nie ma pojęcia, jak to się stało.
Mimo pewnego chaosu (zwłaszcza tematycznego), którym charakteryzuje się ta pozycja, wszystkie reportaże są bardzo interesujące i godne polecenia nawet, jeśli kogoś Turcja nigdy nie interesowała i niewiele o niej wie (a może nawet zwłaszcza wtedy). Ja w każdym razie tę książkę pochłonęłam, poczułam się zachęcona do zapoznania z innymi pozycjami autorki i już chłonę "Izmir. Miasto giaurów".