Podążając śladami swej babci Svenja O'Donnell, na kartach "Wojny Inge" opisała losy niezwykłej kobiety uwikłanej w bieg historii. Książka swą premierę miała 8 września i dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za egzemplarz.
Svenja O’Donnell to dziennikarka, która w poruszający sposób rekonstruuje historię życia swej babci Inge, od powstania nazistowskich Niemiec po trudne lata po wojnie, o miłości do mężczyzny, który został wysłany na front wschodni zaraz po tym, jak zaszła z nim w ciążę, po dramatyczną ucieczkę z małym dzieckiem i resztą rodziny, gdy zbliżała się Armia Czerwona.
Wyobraź sobie, że jesteś dobrym człowiekiem, ale urodziłeś się Niemcem i przynależysz do najbardziej znienawidzonego narodu świata. Twoje człowieczeństwo i serce po właściwej stronie nie mają tu znaczenia, definiuje Cię pochodzenie. Ile razy słyszeliście, że cała odpowiedzialność za drugą wojnę światową spada na Niemców? A to przecież wina nazistów, nie wszyscy ludzie pochodzenia niemieckiego nimi byli i o tym należy pamiętać.
Jak wszędzie Niemcy nie dzielili się tylko na tych dobrych i złych, byli też ludzie, którzy mimo cichej niezgody odwracali oczy, wykazywali bierność i brak odwagi, kierowała nimi chęć przetrwania, a cena, którą przyszło im płacić, to palący wstyd na dnie serca.
Książka wzbogacona została dużą liczbą fotografii, dokumentów i listów, co podkreśla jeszcze bardziej autentyzm tej historii, przypominając, że mamy do czynienia z prawdziwymi ludźmi. Stanowiło to świetne uzupełnienie lektury i znacznie poszerzyło moje postrzeganie wielu spraw.
„Wojna Inge” to nie tylko wciągająca saga o II wojnie światowej, ale też rodzaj głębokiego rozrachunku ze znaczeniem niemieckiej tożsamości i wojennej traumy.