My wszyscy z CT1 jesteśmy artystami, ciągle balansującymi na granicy życia i śmierci…
W maju 2025 roku moja CT1 będzie pełnoletnia. Pamiętam, jak dziś pierwszy pobyt w szpitalu po diagnozie - myślałam wtedy, że jak z niego wyjdę, wszystko będzie tak jak wcześniej. Nic już takie nie było, mój świat zmienił się o 180 stopni. Z cukrzycą tworzymy bardzo burzliwy związek. Każda z nas ma swoje „humorki”. Często robimy sobie na złość, ale nie potrafimy i nie możemy! o sobie zapomnieć.
Jakież wielkie było moje zdziwienie i radość, gdy zobaczyłam zapowiedź książki Katarzyny Kazimierowskiej „Wielkie zmęczenie. Osobista historia cukrzycy typu 1”.
W końcu doczekałam się pozycji, która dotyczy mnie osobiście, dlatego też jej lektura była dla mnie podwójnie osobistą podróżą.
W trakcie czytania naszła mnie smutna refleksja - gdybym urodziła się 100 lat temu, przeżyłabym z cukrzycą maksymalnie 3 miesiące, bowiem insulinę (mój codzienny „narkotyk”) odkryto dopiero w 1921 roku!
Ta książka uświadomiła mi także, że ludzie bardzo mało wiedzą o tym typie cukrzycy, co wielokrotnie jest podkreślone w lekturze. W końcu cukrzycą kojarzy się raczej z osobami starszymi, otyłymi - tak, ale typ 2.
Najbardziej utkwiło mi w głowie jedno zdanie z „Wielkiego zmęczenia”, parafrazując: CT1 nie jest dziedziczona, na kogo padnie na tego bęc.
Jestem ogromnie wdzięczna Pani Kasi (
@kasia_kazimierowska) za napisanie tej książki, bowiem uruchomiła w mojej głowie myślenie, które od dawna było zablokowane. Bo, chociaż „słodka” będę do końca życia, to może warto spróbować pogodzić się z cukrzycą jeszcze raz?
Nadzieja została zasiana.