Fragment: Przycumowana u nabrzeża łódź Thomasa Bennetta już od ładnych paru dni była gotowa do drogi. Ten niewielki statek naładowano ludźmi i towarami ponad wszelką miarę, a zanurzenie też pewnie przekraczało do puszczalne granice. Nikt na to nie zważał. Na razie fale Szeldy kołysały nim miarowo i chyba tylko kapitan był w stanie przewidzieć, co się dziać będzie na otwartym morzu. Zna swą łódź, a poza tym wie, że nastał okres, gdy burza ściga burzę oraz że ocean może porządnie statkiem pokołysać, zanim zawiną do nowojorskiego portu.