Fragment: Była godzina jedenasta w nocy i niebo poczerniało. Młodszy asystent profesora Laterny był jeszcze w pracowni. Nad stołem laboratoryjnym nisko wisiała żarówka w mlecznym kloszu, zupełnie podobnym do lejka, obróconego paszczą w dół. Pod żarówką sterczał lejek, zwrócony paszczą w górę. W lejku był biały sączek i trochę przezroczystego płynu, który leniwie, z wyrafinowaną powolnością skapywał do kolby. Na jasne, puszyste jak wiecha owsa włosy asystenta padał blask — włosy błyszczały, ręce w świetle były różowe jak wnętrze konchy. Młodszy asystent profesora Laterny, Agenor Kaliński, niecierpliwił się coraz bardziej. Dla uspokojenia wziął swój notes, właściwie gruby zeszyt w czarnej oprawie, barbarzyńsko poprzepalanej kwasami, od których pozostały na niej brunatne i zielonkawe plamy. Notes był zaopatrzony w drabinkę z czarnych liter, cały alfabet, wystający z kart. Agenor Kaliński przesunął długim palcem po literach i znalazł P. Otworzył kajet w tym miejscu i zobaczył tytuł, wykaligrafowany jego własną ręką: POSTANOWIENIA.