Tak, pojedynek Thora z Lu Bu inaczej mógł się nie skończyć. Ale za to jaki ma uśmiech :) Widać, że się z zabawy panowie cieszyli. Ale okej, druga runda i tak dalej...
Zeus i jego wygibasy były — jak na razie i chyba tak zostanie — najbardziej niedorzecznym i łobrzydliwym czymś, co pokazali. Taki rubaszny wujaszek, co, hehe, podłapie, hehe, podszczypie, i nikt nie chce koło takiego siedzieć. Wgl, Zeus to stare dziadzisko, ciekawe, jak będą jego bracia wyglądać, skoro on niby z trójki najmłodszy. Patrzę na te jego wygibasy i nie, dlaczego tego nie da się odzobaczyć? Ale co jest najlepsze? Ano najlepsza jest scena, jak Wszechojciec mówi Shivie, że 'to jego kolej', nooo super poprostu, się chichrałam.
No a Adam? Hm, spodziewałam się kogoś z loczkiem à la Rzym I w. p.n.e., no albo coś ze Stworzenia Adama. Ale spoko, taki koncept jest dobry, nawet bardzo. Stary pryk i młody obszczymór. Chociaż jego 'zbroja', brawa dla tego, kto na to wpadł. I co zauważyłam dopiero po raz drugi czytając — którą ręką atakuje boga. Widać, że wie, że się trzeba oszczędzać, przynajmniej póki ciężkie działo nie zostało wytoczone.
Ale, mimo wygibasów dziadunia, mimo podlotka Adaśka, to nie oni są zwycięzcami. Całe show tomu drugiego kradnie kto? Ano Ares. Łomatko, ta jego filużanusia :)