Paryż 1943 - 1944. Kilkoro młodych ludzi przeżywa lata, które podobno są najpiękniejszymi latami ich egzystencji. Tak się składa, że dla ich kraju są to lata najbardziej ponure. Czym jest to pospieszne uczenie się życia, ten wiek pragnień, buntów, namiętności, jeśli przeżywa się go w ciężkiej atmosferze końca okupacji? Matura czy partyzantka? Dziewczęta czy bohaterstwo? Świadome rezygnowanie z życia czy wściekła wola życia? Prawdę mówiąc dla Lucjana, Noelle, Łukasza, Bertranda, Colette ta kwestia właściwie nie istniała. Są w wieku, kiedy człowiek przechodzi obok wszystkiego. Dobrze wiedzą, że żyją w wyjątkowych czasach, w czasach nienawiści. Czują, że wystarczyłby zwykły zbieg okoliczności, odrobina odwagi, a całkowicie zmieniłby się ich los. Ale dla nich te czarne czasy są tylko szare. Co do prawdziwej wielkiej odwagi, która przyczyni się później do stworzenia - w trochę nieuczciwy sposób - jedynej i wygodnej historii tych lat, to przechodzą obok niej i wcale jej nie widzą. Albo prawie wcale. Z jednej strony jest czarny rynek, kombinowanie, nędza, przeżywanie nieszczęść i nadziei. A z drugiej - życie. Ich życie wobec wszystkiego i mimo wszystko - czyli książki, koncerty, rowerowe przejażdżki po opustoszałym mieście... Nie ma w tej historii wielkich uczuć ani bufonady. Tylko zwykłe słowa i gesty nastolatków, ich pasje, ich maleńkie rany. Takie, o których mówią: "Za parę lat będziesz się z tego śmiał." I oczywiście się mylą. Opowiedziałem to wszystko dzisiaj, bo dzisiaj dzieci z 1944 stały się czterdziestolatkami siedzącymi za kierownicą dobrobytu, dobrze zarabiającymi, realistami, w których ani rusz nie mogą rozpoznać siebie...