Podnosząca na duchu historia młodej dziewczyny, u której liczne zaburzenia rozwojowe łączą się z darem emocjonalnego otwierania innych ludzi, co wykorzystuje pracując w domu opieki. Treha nie pamięta prawie niczego ze swej przeszłości, a jej nieliczne wspomnienia okazują się być zaczerpnięte od innych ludzi. Losy dziewczyny splatają się z działalnością dwóch młodych filmowców, którzy szukają swej niszy na rynku filmów dokumentalnych i próbują opowiedzieć także i jej historię. Pomocy w odzyskaniu tożsamości udzieli jej też przechodząca na emeryturę dyrektorka domu opieki, jeden z podopiecznych - były lekarz i kilka przypadkowych osób.
Powieść przesiąknięta głęboką i bardzo amerykańską religijnością, stawiająca na dodatek celne pytania o przemijanie i wartość życia u jego kresu. Ujęły mnie rozsiane po tekście myśli na temat starości - tematu, z którym coraz częściej muszę się sama zmagać. Bo czasem rzeczywiście należy założyć, że być może lepiej już nie będzie i trzeba się pogodzić z tym, co jest.