Przeczytane
O Niemcach, Germanach (DACH)
Po niemiecku
O Czechach lub Słowacji
Już sam wstęp rzuca oskarżenie na Czechów: autor jakoby znalazł tekst dziennika w plecaku śmiertelnie postrzelonego (w plecy, oczywiście) w latach 30ych niemieckiego uciekiniera z Czechosłowacji i go publikuje – taka literacka stylizacja. A martwy "podmiot liryczny" owego dziennika zza grobu już w pierwszym akapicie dokonuje charakterystycznego rozróżnienia: słowiańskie wioski są szare, brudne, płożą się jak ciężki dym po bezsłonecznych, urodzajnych nizinach, których nie umieją zagospodarować (to "ludzie stepu"), zaś niemieckie – pełne kwiatów, czyste i kolorowe - są w górach, bliżej natury i słońca. Podobnie słowiańskie pieśni są jak czeskie kobiety: piękne, powolne, ale smutne – wyraz duszy tego ludu, który nie zna wolności - bo, a jakże, wg kuchennej antropologii słowo Sklaven (niewolnicy) i Slaven (Słowianie) mają ten sam źródłosłów (to prawie jak w pewnym wrocławskim, przedwojennym żarcie: z perspektywy niemieckich mieszkanców, którzy liznęli trochę polszczyzny, ta barbarzyńska polska mowa ma tylko jedno słowo na określenie ptaka i człowieka: "schlowik"). Niemieckie piosenki to co innego: są szybkie i wesołe, tak jak niemiecka dziewczyna: jasnooka, silna i nieskomplikowana, wymagająca by chłopak był męski – oto lud zrodzony do wolności, pracowity i zasobny, mimo że gospodarujący w niesprzyjającej krainie (to "ludzie gór"). Czyli śmieszne, rasistowskie i nazistowskie stereotypy od samego początku, podparte krytykowaną już w 19 w. a obaloną na pocz. 20 w. tezą, że krajobr...