Główny bohater udaje się do Anglii w celach zarobkowych, poniekąd zmuszony do tego sytuacją w kraju. Zostawia tu żonę, niepokój i tęsknoty za normalnym funkcjonowaniem. To jednak nie jest szukanie mitycznego Zachodu, który spełnia wszelkie marzenia i aspiracje. Nie mówimy także o emigracji politycznej, oświetlonej nimbem męczeństwa. Ale nie jest to, jak wspomniałem wcześniej, podróż „za chlebem”. Przede wszystkim – główna postać dramatu nie stanowi podmiotu decyzyjnego. Jej poczynania dyktowane są wyłącznie przez czynniki zewnętrzne – zwykle nie zostawiające miejsce na żadne negocjacje. Chyba w tym dostrzegam jej największy tragizm. Piotr Surmaczyński w Uciekającym pociągu dodaje emigranckim losom bez mała biblijnego charakteru. Sztuka teatralna nie stanowi opowieści o konkretnej osobie, to raczej kolaż kilku różnych doświadczeń, które wspólnie układają się we współczesny moralitet.
Umiejętnie zastosowane symbole Drogi Krzyżowej przenoszą historię o porzuconych nadziejach i rozpadających się w gruzy planach życiowych na zupełnie inny wymiar. To już nie jest obyczaj, dramat czy smutna historia. Otrzymujemy misterium, czyli tajemnicę. Dydaktyczny utwór, który przypomina nam, co powinno być najważniejsze w życiu, czego za żadną cenę nie wolno nam gubić. A przecież zatracamy się wszędzie
Umiejętnie zastosowane symbole Drogi Krzyżowej przenoszą historię o porzuconych nadziejach i rozpadających się w gruzy planach życiowych na zupełnie inny wymiar. To już nie jest obyczaj, dramat czy smutna historia. Otrzymujemy misterium, czyli tajemnicę. Dydaktyczny utwór, który przypomina nam, co powinno być najważniejsze w życiu, czego za żadną cenę nie wolno nam gubić. A przecież zatracamy się wszędzie