Trzy siostry Słowaczki, młodziutkie dziewczyny, trafiły do obozu sądząc, że jadą do Niemiec na roboty. Przeżyły Auschwitz, Birckenau, Ravensbrück i marsz śmierci. Nie zadomowiły się w powojennej Słowacji, która je niegościnnie przyjęła, ostatecznie wylądowały w Ziemi Obiecanej. Oto cała historia.
Motywem przewodnim jest siostrzana miłość i dwie obietnice, które stały się częścią ich życia. Pierwsza dana ojcu w dzieciństwie, że nigdy się nie rozdzielą i będą dbać o siebie nawzajem. Druga, którą złożyły sobie w Oświęcimiu, że zrobią wszystko, by przeżyć. I przeżyły.
Zadziwia mnie następujący fakt. „Tatuażystę z Auschwitz” przeczytało mnóstwo osób, jest zamieszczonych ponad 40 recenzji. Mogłoby się więc wydawać, że trzecia część trylogii, czyli „Trzy siostry" będzie wyczekiwana. Tymczasem widzę tu tylko 3 recenzje i kilkanaście opinii. Co się stało? Może to zmierzch mody na literaturę obozową albo polscy czytelnicy mają dość Auschwitz w wersji light. Bo patrząc naszymi polskimi oczami - warunki bytowe, zimno, głód, ciężka praca, choroby, strach o własne życie nie są w powieściach Heather Morris wcale tak dramatyczne, jak my to wiemy, że było. W „Trzech siostrach” ważna jest bowiem ludzka historia, a okrucieństwo obozu trzeba sobie dośpiewać. I Polak sobie dośpiewa. Inna nacja, Amerykanin na przykład - nie. I to mnie bardzo uwiera, że w świat idzie przekaz: wcale nie było tak źle, dało się żyć.
Teraz najciekawsze: to nie są postaci fikcyjne, one żyły naprawdę, dwie z trzech sióstr do dziś mieszkają w Izraelu. Swoją historią podzieliły się z autorką, zupełnie ta samo jak w poprzednich częściach tatuażysta Lale i Cilka. Dlatego przymykam oko na obóz koncentracyjny w popowej wersji, książkę traktuję jak historyczną fikcję z elementami faktycznych wspomnień. I właśnie ten rys biograficzny jest największą wartością „Trzech sióstr”, bo mało którzy ocaleni więźniowie chcą wracać do tamtych czasów i dzielić się wspomnieniami, a nawet gdyby zechcieli, to minęło ponad 70 lat i żyje ich bardzo niewielu, z roku na rok coraz mniej. Doceńmy więc tych, których jeszcze mamy i wysłuchajmy ich wspomnień z pierwszej ręki. Za parę lat nie będzie już takiej możliwości.