Mimo pełnej świadomości swojej politycznej naiwności, postanowiłem wyrazić swoje coraz głośniej brzmiące kilka słów. By być lepiej słyszalnym w narastającej fali rozczarowania, żalu, zanikającego entuzjazmu, bezsensownego hamowania wręcz, zabijania ludzkiej, znanej na całym świecie polskiej kreatywności. Wybrałem znaną, ale trochę inną formę przedstawienia, swoich i wielu innych osób, doświadczeń w okresie najnowszej historii naszego kraju. Dobrze pamiętam moment podpisania „porozumień sierpniowych”. Po południu 31. Sierpnia 1980 roku szedłem najbardziej ruchliwą ulicą w centrum miasta, gdy usłyszałem wiadomość o podpisaniu porozumienia między rządem, a Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym, było widać wielki entuzjazm, radość, nadzieję. W wielu oczach pojawiły się łzy. Dziś, gdy piszę te słowa, jest lato 2013 roku (bardzo podobne do dzisiejszej atmosfery panującej w kraju - zimno, ponuro, deszczowo, jesiennie i ciągle pojawiające się czarne chmury, które coraz częściej odbierają dorobek wielu tysiącom osób). Dziś także u wielu dorosłych ludzi w oczach widać łzy, ale niestety są to łzy bezradności, zbyt często można odnieść wrażenie, że jakby tysiące Polaków „pozbawiono obywatelstwa polskiego” z jedynym prawem do głosowania. Od czasu pozornego upadku totalitaryzmu w Polsce mija kilkadziesiąt lat, a ofiary i ich rodziny ciągle czekają na sprawiedliwość, jest to porażka demokracji i porażka narodu polskiego, parodia „wymiaru sprawiedliwości”. Kilka milionów zostało zmuszonych lub „dobrowolnie” opuściło kraj i nadal opuszcza lub ma taki zamiar. Na stałe lub okresowo tysiące rodaków wyjeżdża za chlebem. Do określenia faktycznej stopy bezrobocia z powodów politycznych używa się statystyk dotyczących osób wyłącznie zarejestrowanych jako bezrobotne. Czym zajmują się osoby nie objęte „statystyką polityczną”? Dziś osoby odpowiedzialne za śmierć ofiar okresu totalitaryzmu stać na świętowanie w luksusowych hotelach, mogą sobie pozwolić na zagraniczne wakacje, a część ich „podwójnych ofiar” (fragment z expose Premiera Leszka Millera). cyt.- „jedzenia szuka po śmietnikach”. Wkrótce minie 33 rocznica podpisania porozumień sierpniowych, a ludzie nadal boją się mówić prawdę (szczególnie widać to w mniejszych zakładach pracy). W tym okresie „dziki kapitalizm”, tysiące przedsiębiorców, pracowników, najemców mieszkań, uczciwych obywateli, dając bardzo często bezkarne przyzwolenie różnej „maści przedsiębiorczym inaczej” postawił ich pod egoistyczną, biurokratyczną, polską ścianą bezradności? Jeżeli ktoś dziś twierdzi, że Polska jest krajem demokratycznym to znaczy, że nie rozumie znaczenia tego słowa. Myślę, że właśnie dlatego Prezydent Lech Wałęsa uważa siebie, cyt. „za największego przegranego tego okresu”. Gdyby obecny stan polskiej „demokracji” porównać do samochodu, to wygląda ona jak sterta wszystkich niezmontowanych części. Mamy wszystkie jego elementy, ale musimy je zmontować w gotowy pojazd (nie lekceważąc podstawowej prawdy, że jedynym jego „paliwem” wszyscy członkowie naszej polskiej społeczności) i dopiero wówczas nim pojedziemy.