Trzecia część cyklu o cudnej, mądrej, wysportowanej i do cna przesiąkniętej alkoholem detektywce Julii. Jak to mówią, do trzech razy sztuka, więc ja chyba sobie na tym poprzestanę. Historyjka kryminalna przy dużej dozie wielkoduszności nawet byłaby cacy - morderstwo sprzed lat z nieoczekiwanymi powiązaniami z współczesnością, plus całkiem przyzwoity (czyli minimalnie tylko naciągany) zwrot akcji na koniec. I jeszcze trochę sprawnie podanej wiedzy z zakresu żeglarstwa. To na plus. Na minus - kryminał w tej książce zaczyna się w ostatniej ćwiartce powieści, która wcześniej jest niestrawną obyczajówką na temat ciężkiego przypadku patologicznej zazdrości. Julia przyłącza się do rejsu jachtem prowadzonym przez swego eksa, bo nie może znieść, że ten się zaręczył, i większość akcji polega na popisywaniu się przez nią nieuprzejmością w stosunku do współtowarzyszy, szczególnie narzeczonej eksa, która próbuje być dla niej miła, i na żałosnych próbach zaimponowania temuż eksowi i równocześnie pokazaniu mu, że już jej nie zależy. No po prostu melodramat. Mentalnie zaklaskałam Aaronowi tylko raz, gdy wyrzucił lalunię za burtę w błoto, szkoda tylko, że potem znów ją wyciągnął. Poza tym znów głównie leje się alkohol, Julia nieustająco przebiera się w kolejne, markowe oczywiście, fatałaszki, i wszyscy w okolicy na nią lecą. Niestety, nie kupuję tezy, że sukowatość jest pociągająca. Bohaterka jest upierdliwą zołzą, która łaskawie toleruje tych ludzi, którymi może manipulować, a pozostałym okazuje pogardę. Gdyby to chociaż był naprawdę dobry kryminał, albo gdyby autorka potrafiła jakoś tę jędzowatość pani detektyw literacko wykorzystać, to może byłby powód, żeby ją akceptować, a tak, to chyba dalszą część jej dziejów sobie daruję.