Trochę to irytujące, że facet stroniący (lub używając mocniejszego określenia: gardzący) superbohaterami pisze o zamaskowanych dziwadłach w rajtuzach. Mimo nienawiści do przedstawicieli o super mocach i super zdolnościach - Alan Moore nie potrafi pisać o mniej ,,przekoksowanych'' lub przyziemnych tematach. W ,,Top 10'' poleciał po całości. Trafiamy do miasta zamieszkanego o ludziach z kosmicznymi talentami. Rozrywkowa seria, którą czytałem X lat temu. Doceniłem, bo jest lekko, z kryminalnym wywodem i absurdalnymi bohaterami, którzy wykorzystują swoje ponadziemskie umiejętności dla własnych celów czy zboczeń. Superbohaterowie w wydaniu CSI. Brawurowo, z jajcarskimi dialogami i licznymi nawiązaniami do kultury geeków z odblaskami od Marvela. Prym wiedzie futurystyczna oprawa super-miasta. Super moce podniesione do rangi sześcianu. ,,Dragon Bal'' wydaje się mniej hardkorowy, bo tam byliśmy w stanie ocenić siłę czy potencjał zawodnika. Tutaj przekraczają limity - dławiąc ograniczenia w zarodku. Alternatywna wizja rzeczywistości, gdybyśmy byli świadkami molochu z postaciami, które potrafią znikać, przekraczając prawa fizyki, wykorzystując otoczenie środowiskowe do walki z przestępczością.