Wunsz!
Tomek spędza święta Bożego Narodzenia z przyszłymi teściami w Australii (to chyba żaden spoiler, raczej wszyscy czytelnicy się domyślali, że Sally i Tomek w końcu będą razem, prawda?). Tam pada pomysł na nową wyprawę, tym razem w niezbadane rejony Nowej Gwinei. Tomek jednak odmawia, chyba oszalał – pomyśleli wszyscy. Nie, Tomek nie oszalał, Tomek jest po prostu sobą. Obiecał Sally, że jeżeli dziewczyna zda maturę, to on spełni każde jej życzenie. Oczywiście dla naszego chodzącego ideału cnót, to jest sytuacja bez wyjścia, bo uparta dziewoja zamiast ucieszyć się z jakiejś błyskotki chce wyruszyć razem z nimi, a on się nie chce na to zgodzić :)
O ile mnie pamięć nie myli, to była pierwsza książka z serii, którą przeczytałam. Podobała mi się lokalizacja – przyroda Nowej Gwinei wydaje się być wyjątkowa. Orchidee w naturalnym środowisku muszą wyglądać zjawiskowo. Jak zwykle krajoznawcze opisy są najmocniejszą stroną książki, reszta po staremu. Tylko bosman już nie jest bosmanem ;)