Zaczynając, że tak powiem, od dupy strony: obecnie można znaleźć (w tej tematyce) książki od tej lepsze. Niezaprzeczalnym plusem jest fakt, że była pisana niemal na świeżo, kiedy Tolkien swoim "Władcą..." sprawił, że gatunek epic fantasy powstał z martwych. W zbiorowej świadomości ten gatunek zaczął się dopiero kształtować, więc nawet patrząc przez pryzmat kultury masowej można coś ciekawego tu wyczytać.
Generalnie całość można podzielić na kilka sekcji: biografię Tolkiena, streszczenia "Hobbita" i "Władcy..", sporo na temat samej teorii fantasy z licznymi przykładami, no i na fajrant garść ciekawostek.
To wszystko w krótkiej formie, bo całość ma jakieś 200 stron.
Tylko właśnie to, że książka była napisana w 1969, jest tu znacznym minusem. Jest zwyczajnie przestarzała. Nie bierze pod uwagę "Sillmariliona", ekranizacji Jacksona, czy choćby tego, jaki na kulturę jako taką miała wpływ ponad półwieczna obecność dzieła Tolkiena w świadomości nie tylko fanów fantastyki, ale również ludzi z tym gatunkiem nie powiązanych. Trzeba przyznać, że sporo wody upłynęło i informacje zebrane przez autora są często niewystarczające.
Jeśli masz do wyboru kosę i kombajn, to prawdopodobnie wybierzesz to drugie. Taka jest mniej więcej różnica między Carterem, a najnowszymi, wyczerpującymi publikacjami. Jednak zasługuje uczciwie na ocenę bardzo dobrą, głównie za humor, wiadomości z dziedziny historii literatury Europejskiej i tytaniczny wysiłek w odnajdywaniu tego, co Tolkien za...