Zaskoczone niezwykłym oporem, a następnie przeciwuderzeniem kolumny hiszpańskie zaczęły pośpiesznie cofać się, napotykając teraz na drodze nieopatrznie zostawione przeszkody. Kanał, przy którym zatrzymał się Cortes, natychmiast wypełnił się ciałami uciekających, a po obu jego stronach pojawiły się dziesiątki łodzi. Niespodziewanie dowódca dostał się w wir walki i został otoczony przez wojowników usiłujących pojmać go żywcem. Rannego w nogę wyrwał z rąk jakiegoś Meksykanina (i, jak twierdzili niektórzy, z uścisku duszącej go starej kobiety) żołnierz nazwiskiem Olea, sam ginąc pod ciosami indiańskich mieczy...