Ten jeden dzień

Kaira Rouda, to podobno uznana pisarka, autorka przede wszystkim powieści obyczajowych, która za swoje dzieła zdobyła liczne nagrody i jest – oczywiście – bestsellerową pisarką New York Times’a. Już sama rekomendacja tej gazety sprawia, że z dużą ostrożnością podchodzę do takiego dzieła, bo zazwyczaj nie jest warte papieru na którym je spisano. No ale, jeśli się dostało powieść należałoby ją przeczytać – nieważne jak słaba by była. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Do moich rąk trafiła powieść wspomnianej pisarki „Ten jeden dzień”.

O książce możemy się dowiedzieć że:
Pozory mogą mylić. Chcesz się przekonać?
Paul Strom wiedzie życie, które jawi się jako spełnienie amerykańskiego snu. Piękna młoda żona Mia, dwoje wspaniałych dzieci w elitarnej szkole, ogromny dom na przedmieściach i satysfakcjonująca praca w agencji reklamowej. A co, jeśli to z pozoru doskonałe życie amerykańskiej rodziny jest tylko ułudą? A za wizerunkiem przykładnego obywatela kryje się mężczyzna z niebezpieczną osobowością?

Słowem podsumowania.

Ne uważam, że powieść ta, w jakimś stopniu mnie zaskoczyła. Bo albo czytam za dużo, albo po paru rozdziałach można się z grubsza domyśleć co planuje mąż Mii, a na dokładkę doskonale wiemy, że Mia coś podejrzewa. Nie wiem – może ja czytałem inną książkę- ale nie czytałem jej z wypiekami na twarzy, co też będzie dalej. Bo wszystko mamy podane jak na dłoni. Podobał mi się za to dodatek w postaci linku do listy utworów, które Paul lubił ...

Idealna żona, idealny mąż, cudowne dzieci, słowem, życie jak z obrazka. Ostatnimi czasy na rynku pojawiło się wiele tytułów w tej tematyce, więc czy warto sięgnąć w takim razie po „Ten jeden dzień”?

Tak, warto. Książka może powiela schemat, a jednak czyta się ją z prędkością światła i mimo, że w niektórych momentach być może domyślamy się co zdarzy się potem, nie przeszkadza to w odbiorze całej fabuły.

Ona - Mia, była młodą copywriterką, kiedy poznała jego - Paula, idealnego mężczyznę, z którym bardzo szybko stworzyła cudowną rodzinę. Mia i Paul mają dwóch synów, piękny dom, a także mały domek nad jeziorem w letniej, modnej miejscowości. Czyż nie brzmi to fantastycznie? Pewnego dnia, Paul zabiera swoją żonę na romantyczny weekend tylko we dwoje właśnie do Lakeside, gdzie mieści się ich letni domek. Na tym jednym dniu skupiona będzie fabuła książki, a z narracji Paula dowiemy się, czy, i jak bardzo ta idealna otoczka może być iluzją. Paul ma też dla Mii wyjątkową niespodziankę, którą zamierza zwieńczyć ten cudowny dzień, czy uda mu się zaskoczyć żonę? Więcej zdradzać nie będę, polecam sięgnąć po książkę!

Moje pierwsze skojarzenie z tą powieścią to książka "Za zamkniętymi drzwiami". W zasadzie obie reprezentują ten sam gatunek: thriller psychologiczny. Z tym że tutaj opowieść prowadzona jest od strony mężczyzny - (anty)bohatera.

Małżeństwo jedzie do domku za miastem, by spędzić jeden wymarzony dzień. Ale ten dzień nie jest takim, jakim może się wydawać. Z każdą kolejną stroną wgłębiamy się w psychikę mężczyzny. I choć z pozoru wydaje się to świetnym pomysłem, wykonanie jest takie mocno przeciętne. Może taki był zamiar twórcy, ale dawno bohater powieści tak mnie nie irytował, abym miała ochotę rzucać książką.

Polecam na wieczorny relaks.