Autor, znany prześmiewca i obrazoburca, tym razem wziął na warsztat coś, z czego (przynajmniej pozornie) kpić się nie da: atomową zagładę ludzkości. Okazuje się jednak, że nie ma rzeczy niemożliwych: ta wstrząsająca, przesiąknięta głęboką ironią, a chwilami wręcz nieprawdopodobnie zabawna książka (wytrawni znawcy SF bez trudu doszukają się analogii z „Dr. Strangelove” Stanleya Kubricka) każe nam spojrzeć na nas i naszą cywilizację zupełnie innymi oczami. Obraz, który zobaczymy, z pewnością nie należy do najprzyjemniejszych.