Kto z nas nie chciałby poznać tajemnicy najbardziej znanego na świecie napoju jakim jest Coca-Cola?
Główny bohater Ray, w wyniku różnego rodzaju splotu wydarzeń i przypadków staje się posiadaczem jednej z najbardziej strzeżonych świecie receptur - przepisu na kultowy napój, jakim jest Coca-Cola. Od samego początku książki bohaterowi nie jest łatwo - w wyniku niezbyt przyjemnego zdarzenia na szkolnym balu, ośmieszony postanawia wyjechać z miasta. Decyzja jest dość spontaniczna, wymuszona przez wydarzenia z balu - dzięki tej decyzji Ray chce zacząć nowe życie, bez wstydu jakiego zaznał w rodzinnym mieście. Nowe miasto na początku daje mu w kość - jednakże jak to mówią "głupi ma szczęście", więc i to szczęście uśmiecha się wreszcie do Raya.
Chłopak jest specyficznym bohaterem. To niezbyt urodziwy rodzaj fajtłapy, który czegokolwiek by się nie dotknął, od razu to zepsuje. Jego historia jest zabawna acz momentami troszkę przesadzona - jego styl bycia (mam na myśli to, jaką bywa życiową niedojdą i ciamajdą) w pewnych momentach troszkę mi przeszkadzało. Po prostu bohater nie mógł niczego zrobić dobrze, a na dłuższą metę bywa to męczące (co nie zmienia faktu, że Ray pozostaje sympatycznym bohaterem).
Historie jakie przedstawia książka "Tajemnica Coca-Coli" przypominają mi trochę perypetie bohaterów popularnej serii filmów "American Pie", z tym że tu nie mamy roznegliżowanych studentek i planów "muszę kogoś zaliczyć". Niejednokrotnie uśmiechałam się czytając "Tajemnicę Coca-Coli" - to taka lekka pozycja, którą mogę polecić każdemu czytelnikowi, który chce przeczytać coś niezobowiązującego.
Czy bawiłam się dobrze podczas lektury? Tak, raczej tak. Książka jest dobra. To, w jaki sposób jest napisana (to swego rodzaju pamiętnik) sprawiło, że czytało się ją dość szybko. Autor ciekawie włada piórem - opowieść jest lekka, niezobowiązująca ale jednocześnie jesteśmy ciekawi tego CO BĘDZIE DALEJ.
A z informacji na końcu książki wynika, że coś jednak nastąpi - a ja będę na to czekać.
Mocne 6/10!