Fragment: "Pokój pana Zygmunta, na tylną część domu wychodzący, nie tok wesoły, jak pomieszkanie pięknej jego małżonki. Obszerny i posępny, cały zawalony księgami i szafami. Biblioteka ze wsi od dawna przeniesiona do miasta. Nie takie wszakże urządzenie, jak na wsi, i stary kawaler, zostawszy szczęśliwym małżonkiem, mocno się odmienił. Zestarzał się do niepoznania prawie. Zgarbiony, zaniedbany w stroju, siedzi na wielkiej, skórą obitej kanapie, w cichem i smutnem zadumaniu. Szeroka twarz jego zapadła, a szlachetne rysy pokrzywiły się zmarszczkami mnogich szpilkowych cierpień, które mu prawie każdy dzień przynosi. W koło niego wielkie także zaniedbanie; wszystko nosi cechę wewnętrznego usposobienia. Na kanapie mnóstwo książek, w nieładzie rozrzuconych, bo niespokojny umysł jego, przy żadnej długo zatrzymać się nie może; to jednę to drugą otworzy, by rzucić ją ze znudzeniem."