Książkę kupiłem jeszcze w 2010 roku ze sceptycznym nastawieniem.
Wydana była już wtedy przez Galerię Książki w języku polskim cała Trylogia Czarnego Maga (2007-2008) i nawet prequel "Uczennica..." (2009).
Ot książeczka-gadżecik, pomyślałem o "Szeptach...".
Twarda okładka, gruby, solidny papier, solidny druk, a opowiadań tylko pięć, tak akurat na jeden wieczór.
Ale po przeczytaniu nie było wcale tak źle.
Już wcześniej wszystkie powyższe pozycje Autorki zaliczyłem, więc od razu rzucił się mnie fajny, drobiazgowy, charakterystyczny styl.
Chciałem sięgając po tę pozycję spędzić miło wieczór, odpocząć i to się udało, chociaż nie obyło się bez zastrzeżeń.
Zacznę chaotycznie i nie po kolei:
Teraz będę dziwny, ale szalony uczeń Tagin nie podobał mi się wcale. Jako pomost czasowy między "Uczennicą...", a "Trylogią, jako uzupełnienie Uniwersum, całkiem okay, ale jako próba wytłumaczenia Czytelnikowi dlaczego później w Gildii zrezygnowano z "wyższej magii" i jej zakazano - już mnie nie przekonał.
"Markietanka" - świetna, rzeczowa. Po paru stronach Czytelnik już się orientuje w zaistniałej sytuacji, wie co i jak. Postacie fajne i intrygujące. ale co z tego ?
Za szybkie, zbyt urwane zakończenie psuje wszystko.
"Przestrzeń ..." jako opowiadanie w formie pamiętnika jest ciekawe i ma proste przesłanie. Człowiek jest chciwy i egoistyczny. I koniec. Względem każdego i wszystkiego drodzy Państwo. Choćbyście nie wiem jak protestowali i chcieli się wybielać - nie ma wyjątków.
Dr Gregory House zwykł mawiać: "Wszyscy kłamią", a ja tu należałoby dodać: "I są chciwi".
"Biuro..." z kolei wiele obiecuje, ale pod koniec rozpływa się trochę, by podobnie jak "Markietanka" zbyt szybko się skończyć. Tajemniczy pokój, tajemniczy pan bardzo mnie zainteresowali, ładnie podani, oszczędnie, a potem co ? Wystarczyło wrócić i już ?
Pani Autor to się nazywa działanie z premedytacją. :)
"Szepty..." zostawiam sobie na koniec. Bo to opowiadanie, które w mojej opinii jest najlepsze z całego zbioru.
Krótkie, banalne, ale jakże plastyczne. Wystarczyło mi kilka stron, by zanurzyć się w skomplikowanym świecie tajemniczych sor, świecie piaszczystej pustyni, bandytów i magii, wyraźnych relacji i zależności międzyludzkich, wielu pięknych, tętniących życiem krain.
A tytułowe Dzieci Mgły, wspomniane zdawkowo, rozbawiły mnie znakomicie i dały nadzieję na "może kiedyś, coś więcej...".
Jestem na tak absolutnie. I za to opowiadanie subiektywnie dodaję ósmą gwiazdkę.
Na koniec zwariowane uwagi i spostrzeżenia:
1) Znakomita sprawa te Posłowie, po każdym opowiadaniu ! Ileż tym Autorka ucina spekulacji, plotek i domysłów, ileż zdradza o sobie.
2) Nie odnieśli Państwo wrażenia, ze Autorka ma jakąś traumę czasu ? Czytając wszystkie Posłowia, no i oczywiście sztandarowy dowód w postaci "Przestrzeni..." można odnieść wrażenie, że Pani Canavan liczy się z każdą sekundą, że analizuje każdą chwilę, pod względem przydatności i tego ile wartościowych rzeczy mogłaby zrobić, napisać, namalować. Ciągle się spieszy ?
Czy to dobrze ?
Wiem, że "multiinstrumentaliści intelektualni" (wymyśliłem to przed chwilą :D - no ale ona i pisze, i maluje i jest pewnie jeszcze milion razy bardziej zajęta) jak Pani Canavan, prawie zawsze tak mają.
Ale czy potem, nasze myśli nie krążą coraz częściej i częściej wokół tego, że można było zrobić, napisać, namalować więcej ?
Z wyrazami ogromnego szacunku, ale z obawą o zdrowie - zwolnij Pani Autor, zwolnij.