Jak każda wieś dogańska Ogol Dolny spiętrzył bez ładu i składu swoje domy i spichrze, zachodzące na siebie polepy tarasów i stożkowate strzechy. Zapuszczając się w uliczki to pełne światła, to mroczne od cienia, między ścięte stożki, graniastosłupy, sześciany czy walce spichrzów i domów między prostokątne portyki czy czerwone bądź białe ołtarze z ich wybrzuszeniami można się tu było poczuć jak karzełek wśród klocków układanki. Wszystko spękane wskutek deszczów i skwarów, tak że gliniane ściany wyglądały jak skóry nosorożców. Sponad murków dawało się spostrzec na podwórkach, między podporami spichrzów, żółte psy, kury i niekiedy wielkie żółwie symbole patriarchów. Oto fragment książki.