Szary człowiek? - cóż naprawdę znaczy ten, tak często, nieraz bezmyślnie, wypowiadany, idiom? Kim jest "szary człowiek"? Jednym z nas? Każdym? Niemalże moralitetowym everymanem? Poeta dopełnia go i odmienia - to "szary chłopiec"? Ale czy chłopiec może być "szary"? Młodość to przecież właśnie zaprzeczenie wszelkiej "szarości", jakkolwiek by ją definiować, w jakiejkolwiek przestrzeni duchowej i historycznej by ją umieszczać. Młodość to wtedy, gdy trwa, nie widzimy tego tak ostro - właśnie eksplozja kolorów (życia, świata, istnienia): wyrazistych, soczystych, gwałtownych, mocnych. I, dodajmy za poetą trzeci idiom, jakby Doskonałe-wypełnienie: wiek Chrystusowy. Taką postacią jest bohater tej książki: szary chłopiec w wieku Chrystusa. Ten chłopiec, mówi tu do nas jednocześnie ze wszystkich czasów swojego życia: z młodości, z czasu Chrystusowego, z czasu dojrzałości, która przekroczyła już smugę cienia, która "już wie". Nie tyle mówi, co - bądźmy precyzyjni - rozmawia, a najczęściej: zadaje pytania. Rozmawia - jak to everymanowi przystoi: w imieniu każdego z nas - z Bogiem, z innymi ludźmi (także: poetami, mędrcami), z czasem, z losem, z przypadkiem, ze śmiercią, z miłością, rozpaczą i zachwytem, cierpieniem, z historią (także z tą konkretną: polską historią ostatnich dziesięcioleci). Wiersze te są takimi właśnie pytaniami - pytaniami o sens tego wszystkiego, co się nam w tej przedziwnej przygodzie tu przytrafia. To są pytania fundamentalne, podstawowe i czasami śmiertelnie poważne, bo chodzi przecież o życie i śmierć: ich sens lub bezsens, absurd. Odpowiedzieć na te pytania - to sprawa życia i śmierci. Tyle że i to już dojrzały bohater tej poezji wie doskonale - nie da się odpowiedzieć na te pytania. Można je postawić, do tego służy poezja. I choć sens wymyka się wierszom, wymyka się modlitwom, wymyka się naszym krzykom i szeptom, ważne jest, by pytać, choćby próbować rozproszyć Wielką Ciemność. Wiersze tu zebrane są poetyckim zapisem pojedynczego konkretnego losu, doświadczenia i świadomości, biografii, której przyszło potoczyć się właśnie tu i właśnie teraz. Ważne - i poetycko najciekawsze - wydaje się to, że poecie udało się połączyć to, co jednostkowe z perspektywą uniwersalną, i to, co historyczne z widzeniem natury metafizycznej (to zresztą najbardziej charakterystyczne dla tej poezji). Język tej poezji - artystycznie bardzo zróżnicowany: od wierszy-modlitw po "scenariuszowy" zapis dnia sekunda po sekundzie - jest oszczędny, mocny, czysty, pozbawiony patosu i sentymentalizmu; to jakby jedyny poetycki język, który może udźwignąć ciężar stawianych pytań, jedyny, jakim można je odważnie, po męsku wypowiedzieć. To zbyt poważna sprawa, by można o niej mówić bawiąc się czarodziejstwem słów? Poeta, autor tych wierszy, dochodzi - swoją własną drogą, na własne poetyckie ryzyko - do takiego miejsca, w którym stać już dojrzałego człowieka i artystę na to, by bez złudzeń, pomocnych iluzji, asekuranckiej ironii, po prostu powiedzieć: toutes proportions gardees.