Tak! Teraz było lepiej! To już bardziej przypominało mego Chrystusa. Zakrwawiony, z cieniem korony cierniowej, wyglądał Jur o wiele naturalniej. Lecz tułów, tułów pozostawiał jeszcze wiele do życzenia, poza tym przeszkadzały liny. Nie zastanawiając się sięgnąłem po trzy pozostałe po Mikołaju gwoździe... Jur okropnie krzyczał, lecz me potężne uderzenia młotkiem były jeszcze głośniejsze. Rozwiązałem postronki... Kiedy Jur całym ciałem zawisł na gwoździach, jego krzyk przemienił się w dzikie pierwotne wycie. Odepchnąłem drabinę i odstąpiłem parę kroków, by porównać. Dobrze! Podobieństwo było już znaczne. Nie myliłem się zatem sądząc, iż mój Chrystus jest bardziej udany niż Jur Pana Boga. Moje dzieło wyprzedzało twór boski.