Stworzenie to książka dla dzieci, która stawia pytania dotyczące początku świata. Wszystko widzimy oczami trochę krnąbrnego człowieczka w meloniku, który obserwując poczynania Boga raz jest pełen podziwu, a za chwilę pełen zazdrości. Całoś jest przepięknie zilustrowana przez jednego z największych ilustratorów literatury dla dzieci - Wolfa Elbrucha. Poniżej wypowiedź autora książki Barta Moeyaert Pewnego dnia zadzwonił do mnie dyrektor słynnej holenderskiej orkiestry het Nederlands Blazers Ensemble (Zespół Instrumentów Dętych) i spytał, czy nie chciałbym na nowo opowiedzieć historii stworzenia świata. Miałem przedstawić własną wersję Genesis. Zaplanowano dwukrotny występ w Holandii - dwa wykonania oratorium Die Schopfung Franza Josefa Haydna w opracowaniu na instrumenty dęte, ja miałem czytać swoje opowiadanie podczas tych wystęów. Odniosły one wielki sukces. Wtedy powstał pomysł tournee. Błyskawicznie przystąpiono do realizacji tego projektu. Het Nederlands Blazers Ensemble uznał, że Stworzenie powinno znaleźć się na płycie CD, ja natomiast byłem zdania, że powinna również powstać książka. Ilustrator, którego sobie do tej książki wymarzyłem - Wolf Erlbruch - odniósł się do pomysłu entuzjastycznie, a rezultat jego pracy dokładnie odpowiadał moim wyobrażeniom. Pisanie własnej wersji Stworzenia nie było jednak łatwe. Jeśli zaczyna się od tego, co jest początkiem Genesis (czyli na początku był Bóg i nic), szybko następuje blokada, bo historii stworzenia nie można czytać jak zwykłego opowiadanka. Ten temat zmusza do myślenia. Trzeba spróbować wyobrazić sobie, co to znaczy nic. Już sama myśl o tym pozwala uniknąć powierzchowności, gdyż trzeba zapomnieć o wszystkim - o wszystkim, także o mamie. Później jest mowa o Bogu, a gdy było się wychowanym na Biblii, trzeba się jeszcze do Boga jakoś ustosunkować. Podczas pisania moje wychowanie z początku mi przeszkadzało, bo przecież nie można drwić z Boga. W końcu jednak odrzuciłem czołobitność i pomyślałem: Bóg był też człowiekiem, a człowieka traktuje się z szacunkiem, niezależnie od tego, czy jego imię piszemy przez wielkie B, czy przez małe b. Wtedy pojawił się ów specyficzny ton opowiadania: byłem przy tym, jak Bóg zaczął stwarzać świat, i nie robiło to na mnie większego wrażenia - takie miałem nastawienie. Na szczęście mieliśmy krzesełko, aby usiąść, bo trwało to wszystko dość długo. Myślę, że ta książka opowiada nie tylko o pierwszych dniach świata. Stworzenie poświęcone jest także - i przede wszystkim - istnieniu. Możemy powiedzieć, że istniejemy nie dlatego, że oddychamy i bije nam serce. Moim zdaniem, istniejemy dopiero wtedy, gdy polubimy samych siebie. Gdy jest mi dobrze z samym sobą, łatwiej dostrzegam innych ludzi - takich, jacy oni są. Wtedy inaczej nawiązuję relacje, inaczej spoglądam na swoich rodziców, mam inny stosunek do przyjaciół - krótko mówiąc, inaczej odnoszę się do ludzi. Ten, kogo nikt nie widzi i kto sam nie widzi - obumiera. Ten, kogo widzą i kto sam widzi - wzrasta. Gdy zaczynam czuć, że mam swoje miejsce na świecie (jakby wokół mnie narysowano okrąg), mogę powiedzieć: Istnieję. Gdy pisałem to opowiadanie, występowałem w nim w pierwszej osobie. Ten, kto je czyta, również występuje w nim w pierwszej osobie. Każdy czytelnik staje się głównym bohaterem, narratorem opowiadania i dzięki temu Stworzenie dla każdego jest inne. I tak właśnie jest: świat jest dla każdego inny. Bart Moeyaert