Nasrin zawdzięcza swoje życie szarookiemu chłopakowi, który uratował ją lata temu. Tylko co to za życie? Po stracie matki jej świat przewrócił się do góry nogami a ona dobrowolnie odcięła się wszystkich. Istnienie wydaje się nie mieć sensu…
Gdy ponownie spotyka swojego wybawcę wszystko drży w posadach, a on nie tylko nie zmienił się ani odrobinę od dnia ich spotkania, ale wydaje się też zupełnie jej nie pamiętać.
Gdy w samotność i pustkę, którymi otoczyła się dziewczyna z impetem wkroczy szarooki chłopak i piątka jego przyjaciół świat zacznie zmieniać się z hukiem i to nie do końca w taki sposób, w jaki Nasrin by sobie tego życzyła.
Nowy tom i nowa bohaterka. Tym razem na wszystko patrzeć będziemy oczami niebieskowłosej zbuntowanej nastolatki, która wciąż cierpi po stracie matki i wcale nie ma ochoty ufać grupie obcych ludzi, utrzymujących, że podróżują w czasie. Ursydy okażą niezwykle trudną przeprawą dla wszystkich bohaterów. Będą musieli stawić czoła nie tylko horror vacui i przeszłości czy klasycznym trudom dorastania , ale najwyraźniej również zrozumieć uknuty przez oskarżoną o mordowanie pacjentów lekarkę spisek i nie dać się uśmiercić. Rywalizacja, targające bohaterami emocje, próby zmienienia przyszłości , żadne z nich nie będzie mogło narzekać na nudę.
W moim odczuciu Ursydy to jednocześnie najlepszy i najsłabszy tom jak do tej pory. Skąd taka rozbieżność? Ogromnym plusem jest tutaj akcja, bo dzieje się naprawdę sporo i na bogato, bohaterowie zostają postawieni przed nowymi wyzwaniami, choć przecież wciąż nie poradzili sobie jeszcze z poprzednimi, atmosfera się zagęszcza i wciąż więcej pytań niż odpowiedzi ale w wypadku tej serii działa to na plus, potęgując atmosferę mrocznego sekretu, który oplata wszystko i wszystkich. Zegary tykają, a czas wydaje się nieubłaganie kurczyć, magiczne moce nie są dane na zawsze a kolejne zagrożenia wydaja się wynurzać z mroku jedno po drugim.
Również polskie tłumaczenie, do którego miałam uwagi przy poprzednich dwóch tomach zdecydowanie się poprawiło, dołączenie drugiej tłumaczki Moniki Skulskiej stało się prawdziwym game changerem i książka nabrała wreszcie autentyczności.
Jednak patrząc na całość z drugiej strony, Nasrin zupełnie nie przypadła mi do gustu. Więc jednocześnie niezwykle ciekawiła mnie akcja i opisane wydarzenia, ale irytowała mnie narratorka. Gdy wszystko traktuje się z pogardą, wietrzy się spisek na każdym kroku i bezustannie próbuje się okazać jak to bardzo niezainteresowani jesteśmy czyjąś pomocą, trudno oczekiwać sympatii. Może Nasrin właśnie taka musiała być, odległa i straumatyzowana, celowo odrzucająca wszystkich i wszystko, może tak zaplanowała ją Nanna Foss ale dla mnie jej postać była w najlepszym wypadku irytująca.
Finalnie jednak patrząc na całość ta książka wciąż zasługuje na wysokie noty. Jej bohaterowie są pełni życia i kolorów, każdy inny i wyjątkowo a jednak autorka umiejętnie łączy ich wszystkich nicią wspólnej tajemnicy i przeznaczenia. W Ursydach nieustannie coś się dzieje, bohaterowi nie mają chwili spokoju, żadnych zapychaczy i przestojów, akcja toczy się niezwykle płynnie i wartko, dzięki czemu te serię bardzo przyjemnie się czyta. Daję 7/10 i modlę się do bogów książkoholictwa, żeby wydawnictwo pokusiło się o wydanie kolejnych tomów.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Driada
#współpracabarterowa
#współpracarecenzencka
#współpracareklamowa