Fragment: Pewnego lipcowego popołudnia młody urzędnik londyńskiego Ministerium dla Spraw Indji, Harland, wezwany został do gabinetu naczelnika Departamentu, Mr. Dacent'a Smith'a.
— Mam dla pana polecenie od Podsekretarza Stanu, panie Harland, — rzekł Mr. Smith, odpowiadając lekkiem skinieniem głowy na głęboki ukłon swego podwładnego. Harland poczerwieniał i wyciągnął się, jak struna. Podsekretarz Stanu był osobą, od której losy całego ministerjum zależały. Władza jego była nieograniczona.
— Kwestja jest nader delikatna, — ciągnął Dacent Smith. — Strickley, ambasador nasz w Kolhapur zauważył, że Maharadży grozi niebezpieczeństwo i radził się w tej sprawie Podsekretarza. Choć Strickley stary jest i podejrzliwy bardzo, to jednak przyznać mu należy, że stosunki indyjskie zna wyśmienicie i orientuje się świetnie w każdej sytuacji. Zadanie pana łatwym nie będzie, lecz gdy szczęście dopisze, zrobić pan może wielką karjerę .
— Mam dla pana polecenie od Podsekretarza Stanu, panie Harland, — rzekł Mr. Smith, odpowiadając lekkiem skinieniem głowy na głęboki ukłon swego podwładnego. Harland poczerwieniał i wyciągnął się, jak struna. Podsekretarz Stanu był osobą, od której losy całego ministerjum zależały. Władza jego była nieograniczona.
— Kwestja jest nader delikatna, — ciągnął Dacent Smith. — Strickley, ambasador nasz w Kolhapur zauważył, że Maharadży grozi niebezpieczeństwo i radził się w tej sprawie Podsekretarza. Choć Strickley stary jest i podejrzliwy bardzo, to jednak przyznać mu należy, że stosunki indyjskie zna wyśmienicie i orientuje się świetnie w każdej sytuacji. Zadanie pana łatwym nie będzie, lecz gdy szczęście dopisze, zrobić pan może wielką karjerę .