Od pewnego czasu wielu czytelników magazynu "Wprost" zaczyna lekturę tego tygodnika od felietonu Skiby. Zdaniem fachowców to niezła rozgrzewka umysłu. Jest też innna szkoła, która nakazuje czytanie Skiby na końcu, niejako na deser. Zwykle czyta się go od deski do deski z zapartym tchem, ale można też z zapchanym nosem. Stwierdzono już pierwsze przypadki uzależnienia od tekstów Skiby. Nałóg czytania Skiby podobnie jak wiele innych nałogów jest niezwykle przyjemny i wciągający. Ma też ważną zaletę: jest absolutnie nieszkodliwy dla organizmu, choć są tacy, którzy leczą się z niego za pomocą elektrowstrząsów lub serii bolesnych masaży. Jak do tej pory medycyna rozpoznała tylko jeden skutek uboczny wynikający z zaczytywania się Skibą - chorobliwy wzrost nieufności do wszystkiego, co napisano w książce telefonicznej Lubartowa i trzytomowej instrukcji obsługi grzebienia.