SŁOWA PEŁNE MAGII
Ile razy zdarzyło Wam się, że jakaś książka uwiodła Was od pierwszego zdania? Niewiele, prawda? Miłość od pierwszego wejrzenia też przydarza się raczej rzadko. Ale jak już się zdarzy, to od razu wiecie, że wpadliście jak śliwka w gwóźdź. Nieważne że on/ona ma włosy czarne jak noc, a przecież od zawsze mieliście skłonność do rudzielców. Co z tego, że słucha tych okropnych Zeppelinów, kiedy Wy zaczynacie dzień od ustawionego w budziku swingowego hitu Michaela Buble. To wszystko przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko, żeby była obok. Albo był.
I to jest właśnie przypadek tej książki. Zostałam zauroczona na amen. Wciągnięta przez jakiś wir, bez wątpienia za sprawą czarów. Bo ta książka jest magiczna. Chociaż opowiada o sprawach trudnych i ostatecznych, nie przygnębia, tylko dodaje sił. To pasjonująca opowieść o poszukiwaniu tożsamości, napisana pięknym, niezwykle plastycznym językiem, odnajdująca w zwykłych przedmiotach i czynnościach magię, której nigdy byśmy tam się nie spodziewali.
Pozytywna energia tej książki nie bierze się znikąd. Przez cały czas czytelnik ma wrażenie, że obcuje z czymś do głębi prawdziwym, że razem z bohaterką przechodzi na kolejne etapy wtajemniczenia, że razem z nią przepoczwarza się i coraz bardziej odkrywa siebie. Wrażenie to jest na tyle niesamowite, że chcielibyśmy w tym szkatułkowym świecie trwać i trwać, i dalej odkrywać nowe horyzonty. Niestety, wszystko się kiedyś ko...