Wbrew poglądom felietonistów, którzy sądzą, że seks jako broń propagandowa w polityce pojawił się dopiero w latach 60. XX w. kiedy prezydentem USA został młody i przystojny John F. Kennedy, seksem walczono znacznie wcześniej. Nie było wtedy telewizji, ale były gazety i była przekazywana z ust do ust „opinia publiczna”. To ją interesowało czy oficjalne poglądy i zasady deklarowane przez ludzi na szczytach władzy zgadzają się z ich życiem codziennym. Konfrontacja bywała utrudniona, ponieważ monarchowie i przywódcy polityczni dysponowali aparatem chroniącym ich przed dociekliwością „pismaków”, kamerzystów, paparazzich. – Władza jest najsilniejszym afrodyzjakiem – powiedział Henry Kissinger. – Ci, którzy ją posiadają, dysponują magnetyczną mocą przyciągania płci przeciwnej; a tym samym są podatni na wikłanie się w miłosne i seksualne afery, a w konsekwencji na manipulacje i szantaże.