Pytanie o sens ujawnia się dopiero w nowoczesności jako nienasycona znaczeniami metafora, tajemnicza czarna dziura, formująca się w centrum galaktyki zachodniego myślenia. Z początku ledwie widoczna, absorbuje światło kolejnych epok prawdy, by bezpowrotnie pochłaniać kolejne wątki dyskursu metafizyki. Tymczasem starzejące się myślenie, uparcie stawiające opór otchłani pytania o sens, błądzi w labiryntach uniwersum języka, przebiera słowami w miejscu, zatraca się w recyklingu zużytych pojęć metafizyki. Ich semantycznie lepka masa zagęszcza nawarstwiające się treści, w których znaczeniowe różnice bezpowrotnie ulegają spłaszczeniu, by już więcej nic nie różnić. Opróżnione z dawnych znaczeń idee, wyparte poza horyzont pytania o sens, nigdy już tego sensu odzyskać nie zdołają, kreśląc na koniec jedną z figur przemijania.
W miejsce odpowiedzi na pytanie o ostateczny sens istnienia człowieka i świata musimy zadowolić się jedynie ukazaniem pojemności plastycznej metafory, którą owo pytanie jest, rozpiętej na trzystu stronach ryzykownego tekstu, zamkniętego w płynnych ramach eseju. Mimo to jednak, właśnie o sens chcemy pytać, choć bezsensownie to uparcie, wciąż na nowo, a to ze względu na wszystko, z egzystencjalnej konieczności, nie tylko by ocalić resztki godności Ja, ale przede wszystkim, by pojąć własne istnienie, bez którego nie ma ani człowieka, ani świata, nie ma nic…