Samobójstwo... Niektórym już na samą myśl o tym cierpnie skóra i sztywnieją cali z przerażenia wyobrażając sobie, że mogłoby to ich spotkać lub kogoś z ich bliskich. Samobójstwo ewokowaną trwogą przypomina lęk przed rakiem, a przecież jest śmiercią wyznaczoną nie przez naturę, lecz zadawaną sobie własnoręcznie. W kulturze europejskiej na samobójstwie ciąży pewne dotkliwe odium. Do nałożenia na nie anatemy przyczynili się filozofowie, którzy wyznaczyli pewien nowy sposób w jego postrzeganiu. Inny, niż obowiązywał w wiekach wcześniejszych. Znaczna część filozoficznych dywagacji toczy się do dzisiejszego dnia pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami prawa do pozbawiania się życia. W dyskurs ten zaangażowani byli najwybitniejsi myśliciele europejscy. Marian Przełęcki zauważył: Wezwanie do samozatraty pojawia się w myśli moralnej różnych miejsc i czasów: w wielkich systemach religijno-moralnych chrześcijaństwa i buddyzmu, w pismach filozofów i pisarzy, moralistów i mistyków. Jest to wezwanie niepokojące i fascynujące zarazem. Czujemy, że pod swym paradoksalnym sformułowaniem kryje głęboką prawdę moralną. Ale prawdę, przed którą zdajemy się instynktownie bronić, której nie chcemy dopuścić do naszej świadomości1. W starożytności greckiej i rzymskiej samobójstwo było sprawą naturalną i w miarę oczywistą. Popełniano je z najprzeróżniejszych powodów. Zwolennikami samobójstwa byli cynicy i stoicy.