Eliza, Chira, Fearis i Nyle poznali się przez internet i szybko znaleźli wspólny język. Ich przyjaźń rozpoczęła się na Discordzie i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ma rozwinąć się w Makowie, gdzie za namową Elizy cała czwórka ma spotkać się u ciotki dziewczyny. Plany szybko zaczynają się sypać, gdy na jej drodze staje Sara... Koniec końców dziewczynom udaje się nawiązać pakt i wzajemnie sobie pomagają. Dzięki temu wyjazd do Makowa dochodzi do skutku. Nie jest jednak tak, jak oczyma wyobraźni widziała to Eliza, bowiem w głębi serca wierzyła, że uda jej się rozkochać Nyle'a, tymczasem on nie pojawia się w umówionym miejscu.
Nie chcę zbyt wiele spojlerować, dlatego na tym zakończę ten opis.
Muszę przyznać, że bawiłam się przy tej książce bardzo dobrze. Zabawne sytuacje pozwoliły odprężyć się przy lekturze. Nie zabrakło również trudnych tematów, jak chociażby śmierć ojca, apodyktyczna babcia, czy trudy z jakimi mierzą się młodzi ludzie. Bardzo się cieszę, że powstają książki, które mogą pomóc młodym ludziom oswoić się ze swoimi lękami, takimi jak strach przed odrzuceniem. Może się okazać, że te nasze "straszki" są tylko w naszej głowie i w żaden sposób nie przekładają się na rzeczywistość. :)
Jeśli chodzi o drugą stronę tej książki, to jako mama, jestem zaskoczona decyzją rodziców dotyczącą wyjazdu swoich małoletnich dzieci. Nie wyobrażam sobie posłać moich córek do obcego domu, z obcymi ludźmi poznanymi przez internet.
Całość historii oceniam pozytywnie. Dobrze napisana, wciągająca, którą czyta się jednym tchem. Bohaterowie świetnie wykreowani, począwszy od irytującej Babci, a skończywszy na młodzieży. Każdy z nich był zupełnie inny, a jednak coś ich do siebie ciągnęło. Mimo początkowych trudności zbudowali bardzo silną relację, której mogłaby im pozazdrościć nie jedna osoba.
Jeśli szukacie czegoś niewymagającego, co pozwoli się Wam rozerwać, to serdecznie polecam "Same dobre wróżby". Podobno to debiut autorki w kategorii YA! Jak dla mnie, UDANY! :)