“Na marginesie debiutu Filipa Matwiejczuka pragnę wspomnieć o trzech – z całego ich morza – cechach atrakcyjnej, według mnie, poezji, która – przy okazji – triumfuje w “Różyglonie”. Nic nie brakowało, żebym nasz tytuł odmienił: “Różaglonie” albo “Różyglon”; lektura dalszej części tomu odznacza się obfitością równie amfiladowych objawień. Pleśnieją w słoikach możliwych realizacji naszej mowy powidła, tfu, prawidła, a nam trudno i darmo przerwać wyliczankę między trzema postaciami narzędnika, hum? Następne świetne słowo to „złączka” oraz sama złączka jako rzecz, będąca i jednym, i drugim, które ze sobą łączy, ponieważ cenna literatura nie ma pretensji do jednoznaczności, nawet pomimo 1) zachowania właściwego konturu składniowego, 2) zrealizowania i tych kanonicznych, i lokalnie homologowanych znaczeń słów. Nie mam tu na myśli jakiegoś szczególnego rodzaju niejednoznaczności, prostokąta oświeceniowej bajki czy niewykonalności symbolu, a fundamentalną niejednoznaczność samej mowy przekazywanej od jednej rodziny zastępczej porównania do drugiej – i tak w nieskończoność. Ale dodajmy jeszcze jeden aspekt niejednoznaczności i odróżnijmy dwa typy wypowiedzi, nie podejmując wątku ich kompetencji – to znaczy tego, czy wypowiedź do końca, czy może nie do końca rozumie samą siebie”.
Piotr Janicki
Piotr Janicki