Dzieje pięknej senority Ramony, dumnego Indianina Alessandro, szlachetnego Felipe i wyniosłej senory Moreno już od lat blisko stu robią w Ameryce oszałamiającą karierę: trzy ekranizacje, adaptacje teatralne, blisko 150 wydań. Jest to niewątpliwie popularność rasowej love story. Ale Ramona nie byłaby aż tak poszukiwana gdyby nie była również powieścią historyczną o zmierzchu pewnej epoki. W Meksyku i Kalifornii, gdzie rozgrywa się akcja, impet amerykańskiej ekspansji zmiata z powierzchni tych pięknych ziem wsie indiańskie z wolna, ale nieuchronnie spycha w ruiny świetność i tradycje starych meksykańskich rodów przeoruje grunt pod nową cywilizację, cywilizację pośpiechu i brutalności, metodycznie miażdżąc wszelkie zakorzenienie: ludzi, obyczajów, kultur. Jednocześnie z latyfundiami meksykańskimi otrzymują cios za ciosem misje katolickie: „rząd dusz” przejmują amerykańscy urzędnicy delegowani do spraw Indian.
Autorka broni dawnych tradycji swego kraju z pasją i patosem, nie mieszczącym się chwilami w dzisiejszych konwencjach. Trzeba pamiętać, iż rzecz została napisana w roku 1884 i jest to nie tylko romans: jest to także literatura i postawa na wskroś romantyczna z epoki , na której spotkanie zdąża się wehikułem retro.