Pociąg zatrzymał się na dworcu w Bodø. „Przystanek: Norwegia” – usłyszałam zniekształcony głos z megafonu, choć tak naprawdę nikt tego nie powiedział. Na peronie czekała na mnie uśmiechnięta blondynka o zarumienionych od mrozu policzkach, u której miałam spędzić najbliższe miesiące jako au pair. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że na tych dwudziestu pięciu kilogramach życia, upchniętych w jednej walizce, którą taszczyłam z Polski już od dobrych trzech dni, zbuduję nowy dom. Mój dom w Norwegii.