Pełna kolorystyki, zapachów i pięknych pejzaży poezja. Synestezyjne i oryginalne metafory, w których królują uczucia. Przemysław Zackiewicz jest poetą serca, jego pejzaże są nacechowane rytmem, oddechem, nie zawsze spełnionymi marzeniami. Na wyciągnięcie ręki jest ciepły deszcz, który podpłynął do pokoju kołysząc trawę, czy melancholijne ciało umarłej jesieni, które pręży się jeszcze lodowym oddechem. Cytaty można mnożyć. To kalejdoskop diamentów, czarodziejska luneta, którą można podglądnąć nie tylko obraz niespokojnego Wszechświata i jego piękno, ale i tajemnice własnej duszy. Liryka nawiązująca do najlepszych osiągnięć Jerzego Lieberta czy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Ale własna. Bardzo udany debiut.