Czytając "True Monsters. Pożeracz" Magdaleny Soboty, czułam się, jakbym oglądała film dokumentalny nakręcony bez ścieżki dźwiękowej – brakowało napięcia, emocji i zaskoczenia. Temat fascynujący, opowieści o potworze w ludzkiej skórze aż prosi się o mrożące krew w żyłach historie, a tymczasem otrzymałam suchą wyliczankę faktów, która nuży jak poniedziałkowe zebranie w pracy. Ta książka jest jak danie bez przypraw – syci, ale nie smakuje.