Z palcami na spustach odbezpieczonej broni patrzyli na wędrujący oddział. Ciszy nie mącił nawet śpiew ptaków ani najlżejszy powiew wiatru. Leżący pomiędzy dwoma Kreteńczykami generał lekko się poruszył. Jak gdyby jeszcze mocniej chciał się przycisnąć do ziemi. Zawadził butem o kamień, który zaczął się staczać po zboczu. Spowodował taki hałas, że wydawało się niemożliwe, aby nie usłyszeli go niemieccy żołnierze. Leżący po prawicy generała Kreteńczyk wydobył sztylet i wymownie przesunął nim przed oczyma generała. Przewodnik, czy raczej strażnik leżący po lewej stronie, pokazał generałowi mocny, konopny postronek. Generał zbladł, a na jego obliczu pojawiło się nie skrywane przerażenie. Nawet nie drgnął. Ostatni z żołnierzy przystanął i zwrócił wzrok w kierunku, skąd dobiegł go dźwięk spadającego kamienia...