Tak wiele legend narosło wokół jego życia, że trudno przebić się do faktów. Był bękartem, co zamknęło mu drogę do uniwersyteckiego wykształcenia i szanowanych zawodów. Napisał o sobie uomo senza lettere - człowiek bez wykształcenia. Historycy bazują na poszlakach, chcąc ustalić najbardziej podstawowe kwestie, np. kim była jego matka. Służącą? Chłopką? Nie zabrakło nawet podejrzenia, że niewolnicą sprowadzoną z Afryki. Nie wiemy też, jak Leonardo wyglądał, bo jedyny starczy autoportret budzi wątpliwości.
Zdziwiłby się zapewne, gdyby się dowiedział, że 500 lat po śmierci powszechnie jest postrzegany jako malarz. Popkultura nieubłaganie wbiła go w jedną rolę - autora portretu Giocondy. On malowania obrazów nie uważał za swoje najważniejsze zadanie. Często ich nie kończył, porzucał na etapie szkicu lub już rozpoczęte. (...)
Sam uważał się za inżyniera, specjalistę od budowy mostów, różnego rodzaju machin, prac melioracyjnych i tak się przedstawiał w ofertach wysyłanych potencjalnym zleceniodawcom. Pozostało wiele jego szkiców z dziedzin tak różnych, jak metalurgia, hydraulika, budownictwo, mechanika. A jednak mimo pomysłów i rozrysowanych planów nie stworzył żadnego pomnika, budynku, mostu ani rzeźby. Dopiero dzisiejsi specjaliści, badając jego pisma, dowodzą, że projekty - nie do zrealizowania na tamte czasy ze względu na koszt i niedostępność wielu materiałów - są możliwe do wykonania i większość z nich mogłaby działać. (...)
Przywołuje się Leonarda jako uosobienie idei renesansowych, człowieka uniwersalnego, poszukującego spełnienia w wielu dziedzinach. Przyglądamy się więc jego epoce: prądom politycznym, intelektualnym, religijnym, życiu codziennemu. Wymyka się ona jednoznacznemu szkolnemu porządkowi, który poszatkował oś czasu, sztywno wyznaczając na niej odcinki nazwane średniowieczem i renesansem. Pokazujemy płynność tych granic i nowe spojrzenie zarówno na Leonarda, jak i na jego czasy.
Zdziwiłby się zapewne, gdyby się dowiedział, że 500 lat po śmierci powszechnie jest postrzegany jako malarz. Popkultura nieubłaganie wbiła go w jedną rolę - autora portretu Giocondy. On malowania obrazów nie uważał za swoje najważniejsze zadanie. Często ich nie kończył, porzucał na etapie szkicu lub już rozpoczęte. (...)
Sam uważał się za inżyniera, specjalistę od budowy mostów, różnego rodzaju machin, prac melioracyjnych i tak się przedstawiał w ofertach wysyłanych potencjalnym zleceniodawcom. Pozostało wiele jego szkiców z dziedzin tak różnych, jak metalurgia, hydraulika, budownictwo, mechanika. A jednak mimo pomysłów i rozrysowanych planów nie stworzył żadnego pomnika, budynku, mostu ani rzeźby. Dopiero dzisiejsi specjaliści, badając jego pisma, dowodzą, że projekty - nie do zrealizowania na tamte czasy ze względu na koszt i niedostępność wielu materiałów - są możliwe do wykonania i większość z nich mogłaby działać. (...)
Przywołuje się Leonarda jako uosobienie idei renesansowych, człowieka uniwersalnego, poszukującego spełnienia w wielu dziedzinach. Przyglądamy się więc jego epoce: prądom politycznym, intelektualnym, religijnym, życiu codziennemu. Wymyka się ona jednoznacznemu szkolnemu porządkowi, który poszatkował oś czasu, sztywno wyznaczając na niej odcinki nazwane średniowieczem i renesansem. Pokazujemy płynność tych granic i nowe spojrzenie zarówno na Leonarda, jak i na jego czasy.